sobota, 28 grudnia 2013

Monitoring w firmie - przykład z życia wzięty

@$%^#!!! Ile wam zapłaciłem?!! I jeszcze nie działa? Co mi Pan tu k***a gada, że nie ma centralki - miała być dziś! Co to k**a ma być!!!
- Panie Jarku, naprawdę przepraszamy, za 3 dni w piątek rano będzie i od południa monitoring już będzie działał!
- Noooo... oby tylko!
- Panie Jarku, firma przeprasza, to od nas niezależne - no.... i będzie na pewno zniżka od szefa za ten kłopot... w piątek podłączam na 100% i będzie już się nagrywało...



Taka to scena rozegrała się NA FAKCIE (!!!) w jednej zaprzyjaźnionych firm po zakupie systemu monitoringu. Jeśli jeszcze się nie domyśliliście to cała scena była jedną wielką ściemą odegraną przed wszystkimi, nawet szefem ochrony. Za tą, godną Oskara, scenkę poszedł dobry, drogi łyskacz dla montażysty.

Monitoring oczywiście działał od razu a jedyną osobą, która o tym wiedziała był Pan Jarek - szef firmy we własnej osobie.

To co działo się w firmie przez 3 dni - do czasu rzekomej aktywacji systemu - w pale się nie mieści. Trwało zaplanowane wynoszenie i kradzież przez pracowników wszystkiego co się da, za przyzwoleniem i przy aktywnym współudziale... szefa ochrony.

Oczywiście miało to swoje konsekwencje dyscyplinarne i prawne.

Ale to już inna historia.

Niestety, rzekomo zaufani współpracownicy, z dobrym poręczeniem, z dobrych rodzin, znajomi znajomych, itp. okazali się pospolitymi złodziejami.

I co wy na to?

wtorek, 17 grudnia 2013

Własna firma: Jak być na czas, jak rozumieć pojęcie punktualności?

W Polsce, w biznesie, dla wielu ludzi punktualność to zjawisko nieznane, tajemnicze i niezgłębione. Coś o czym słyszeli, ale nie widzieli na oczy - coś na miarę UFO w Wylatowie. Tymczasem według mnie sprawa jest bardzo prosta.


Punktualność to według mnie przybycie na umówione spotkanie biznesowe dokładnie na czas, nie za wcześnie, nie za późno.

Więcej na ten temat w przeniesionym i zaktualizowanym wpisie tutaj:

czwartek, 12 grudnia 2013

W imię "Social Blogging"... czyli o rozmowach blogera z bankami.

Często bez zupełnego skrępowania łamię tabu, którym są wewnętrzne sprawy autorów blogów. Oczywiście mam zasadę, że sprawy prywatne które padły w rozmowie między mną a tym czy innym Kolegą Autorem pozostaną na zawsze prywatne, natomiast z chęcią w ramach i granicach prawa (klauzula o poufności korespondencji) ujawniam szczegóły swoich rozmów np. z agencjami, bankami czy instytucjami finansowymi...


...i co do nich jest jedna zasada. Im większa instytucja, im bardziej znana, im lepszych 'specjalistów' ma oraz im lepszy i bardziej oszklony biurowiec siedziby głównej tym...

...tym większe żule i żebracy.

Poważnie mówię. Na tę chwilę ewentualny kontakt z tego czy innego ważnego banku w celu współpracy przyjmuję niechętnie i zapewne niedługo skończy się to jakąś standardową formułką w formie ankiety odsyłanej 'finansistom' o ile nie po prostu kasowaniem przeze mnie tej korespondencji bez odpowiedzi.

Otóż generalnie chodzi o to, że świat finansjery umyślił sobie, że skoro jestem 'znanym blogerem finansowym' to powinienem informować moich czytelników o ich ofertach i promocjach... za frajer.

No jak to Proszę Pan - piszę w którymś mailu -  ja poświęcam swój czas, zasoby, płacę (na większości blogów) za domenę i hostingi, transfer i dodatkowe promocje artykułów komercyjnych... a wy nie chcecie zapłacić za swoją promocję?

- No wie Pan? Płacenie przez nas pieniędzy za te informacje i press releases byłoby niezgodne z ideą Social Blogging... to działanie dla społeczności.

Odpowiadam ripostą podsuniętą, przez któregoś z Kolegów Autorów.

Wie Pani co... następnym razem jak siądzie Pani w fotelu u swojej fryzjerki i przyjdzie do rozmowy o koszcie fryzury, balejażu czy innego makijażu to niech Pani jej powie, że ma to zrobić za darmo... zgodnie z ideą Social Hairdressing...

Ciekawe jaka będzie odpowiedź fryzjerki...



P.S. Coś ciekawego o złodziejach znajdziecie tutaj:

Kradzieże z samochodów. Rozbój podczas jazdy przez miasto.





sobota, 30 listopada 2013

Prawa autorskie blogera. Skuteczna akcja przeciwko złodziejom treści.

Przez ostatnie dwa tygodnie walczyłem z osobami, które po prostu skopiowały sobie moje artykuły na swoje strony www, np. strony firmowe. Nie trzeba chyba nikomu wyjaśniać, że są to wymierne straty dla autora.

 
Oczywiście istnieje możliwość pozwania tych osób i po udokumentowaniu kradzieży, wygrania, a nawet osiągnięcia korzyści finansowych z faktu kradzieży treści, jednak nie miałem na to czasu. Jeden z blogów, które tworzę, a na który chciałem skopiować treść z wcześniej tworzonego serwisu wymaga błyskawicznego działania, tu i teraz. Jak najszybszego wykasowania "skradzionej" treści i umieszczenia jej pod moim nowym adresem.

Generalnie działanie było szybkie, proste i niemal bezproblemowe. Nota prawna do właścicieli serwisów z powołaniem się na źródła i przytoczenie odpowiednich paragrafów Prawa Cywilnego oraz Kodeksu Karnego skutkowało niemal natychmiastową reakcją i przeprosinami administratorów.

W niektórych przypadkach pomogła wiedza o fakcie, że odwołałem się do Google...


...perspektywa zabanowania w wyszukiwarce serwisów, które kradły moją treść, była bardzo motywująca.

Tylko w jednym przypadku, miałem użeranie się z moderatorami forum, którego użytkownik skopiował moje artykuły i twierdził, że to jego twórczość.

Telefon do dyrektora firmy partonującemu owemu forum i szybka piłka. Po zorientowaniu się, że nie mają do czynienia z byle frajerem, grzecznie ustapili.

Podsumowując. Szybka i sprawna akcja pacyfikacyjna, wobec złodziei contentu okazała się skuteczna.

Efektem jest to, że mój coraz lepiej radzący sobie blog, czyli http://dlafaceta.biz/, zyska nową (mojego autorstwa) treść z moich archiwalnych serwisów sportowych. A po uzyskaniu tzw. Google Autorship, każdemu złodziejowi jestem w stanie "zrobić z dupy jesień średniowiecza".

Strzeżcie się złodzieje, autorzy i właściciele firm - znajcie swoje prawa i upominajcie się o nie. To skutkuje.


czwartek, 31 października 2013

Google Plus kontra Facebook.

W Polsce "rządzi" Facebook, ale moim zdaniem powoli przyjdzie też czas na Google+. Dlaczego tak myślę? W Polsce zaczyna dominować system Android i powiązane z nim usługi Google, praktycznie każda osoba, którą znam posiada urządzenie lub smartfon z Androidem - siłą rzeczy, do skorzystania z wielu usług trzeba założyć sobie konto w Google. Niejako na doczepkę uzytkownikom wciskany jest G+.
 
 
Czy jednak rzeczywiście ludzie aktywnie uzywają G+? Nie do końca, jednak jeszcze niedawno w Polsce dominowała Nasza Klasa, a teraz malo kto wchodzi tam. Facebook jest także moim zdaniem coraz bardziej zawalony pierdołami i reklamami. Wielu znajomych powoli wchodzi tam tylko sporadycznie po początkowym zachwycie... trzeba się osobno logować, zapamietywać kolejne hasła.

A Google Plus już jest, jak pisałem, przy okazji poczty Gmail czy Google Drive. Poza tym G+ staje się coraz bardziej przejrzysty i wygodny... nie ma na co czekać - to jest moment na dodanie tej opcji, którą tak czy inaczej już posiadam przy okazji usług Google.
 
Tak jak ogłosiłem w innych miejscach - na moich blogach już jest dodany plugin G+ oraz Google Plus Button do mojego 'fanpage" na Google - zapraszam Czytelników do zerknięcia i kliknięcia obserwacji
 
 
Ponieważ moje blogspotoqwe dzieła konsoliduję w jednym nowym miejscu - nieodwołalnie i konsekwentnie migruje na własny WordPress - profil jest jeden.
 
Pozdrawiam!

wtorek, 15 października 2013

Uzbrojony po zęby... czyli o przyszłości bloga Zalożenie Firmy.

Blog Założenie Firmy powstał jako podblog tematyczny bloga Racjonalne Oszczędzanie. Pewnego razu wydzieliłem tu tematy typowe dla osoby chcącej założyć własną firmę... freelancera, itp.

Blog Z-F funkcjonował razem i nierozerwalnie z Racjonalnym Oszczędzaniem. Blog nadrzędny jednak został przeniesiony (czy raczej będzie kontynuowany) pod nowym adresem na nowej, niezależnej od Google platformie pod adresem oszczedzanie.info.pl

Poprzednie edycje moich blogów na Bloggerze miały niezłe problemy z SEO-spamem. Utrzymanie czytelników i swobodnej dyskusji przy jednoczesnej ochronie przed spamem przestało być możliwe, nie jestem w stanie jako autor dużej pracować na platformie Google. Wy - moi czytelnicy zasługujecie także na coś więcej!


Tym razem jestem uzbrojony po zęby. Nowej platformy pilnuje Akismet, jeden z najlepszych systemów antyspamowych, zmodyfikowany skrypt komentarzy, najnowszy plugin Captcha oraz ustawienie silnika WordPress blokujace SEO-spam.

4-krotny poziom ochrony? Nie, moi drodzy... to nie obłęd, ale rzeczywistość autora blogów z profesjonalnymi ambicjami.

Mój czas - czas przedsiębiorcy jest cenny - domena na bogspocie jest dysfunkcjonalna i przysparza kłopotów, zamiast stanowić dla mnie atut - migruję zatem na własny hosting i konsoliduję blogi pod adresem www.oszczedzanie.info.pl

Facebook pozostaje ten sam - mianowicie: https://www.facebook.com/RacjonalneOszczedzanie

Kanał RSS jest dostępny pod niezależnym od Google adresem: http://oszczedzanie.info.pl/feed/


P.S. Adres http://zalozenie-firmy.blogspot.com/ pozostaje w pełni funkcjonalnym archiwum z moderowanym systemem komentarzy w systemie Disqus, z blokadą SEO-spamu. Zachęcam do pozostawienia go w RSS, w przypadku publikacji aktuaności lub poleceń artykułów.

sobota, 5 października 2013

Gdzie lokować biznes?

Właśnie przeczytałem wypowiedź znanego w internecie polityka - ekscentryka, czyli Korwina...

W Polsce gdy na uliczce, gdzie jest czterech jubilerów, lokuje swój business piąty, pozostali kręcą nosami. A Anglii się cieszą: gdyby otworzył firmę gdzie indziej – mógłby powstać konkurencyjny ośrodek. A tak: każdy, kto chce przyjść do jubilera, przyjdzie na nasza uliczkę. I on zarobi, i my...

...zaczynam się nad tym zastanawiać. Czy to ma sens, czy to kolejna z blyskotliwych myśli "miszcza" z gatunku Science Fiction.


Bo czy ja - autor bloga o firmie - muszę wiedzieć wszystko?

niedziela, 29 września 2013

Nigdy nie pozwalaj sobie na tzw. "dzień świni" - Jesteś przedsiębiorcą? Zawsze dbaj o siebie!!!

Wizerunek jest jednym z tzw. "czynników higienicznych" osiągnięcia sukcesu. Dobry wygląd, bycie zadbanym, ogolonym, ostrzyżonym, dobrze pachnacym jest po prostu standardem w biznesie - ludzie postrzegają cię przez jego pryzmat.

Co pomyślisz o swoim kontrahencie, którego spotkasz rano w niedzielę w sklepie, będzie on nieogolony, w brudnych, wymietolonych ciuchach a do tego z oddechem śmierdzącym przetrawionym alkoholem?

Dalszy ciąg wpisu na nowym blogu: http://zarabianiepieniedzy.eu/blog/nie-pozwalaj-sobie-na-dzien-swini-zawsze-dbaj-o-siebie/



wtorek, 27 sierpnia 2013

Robert Kiyosaki i MLM - czyli kolejny błąd mistrza.

Starsi stażem czytelnicy znają moje stanowisko o biznesie MLM i wiedzą, że jest ono złożone. Nie jest to ani pozytywny, ani negatywny stosunek, jest to natomiast zimny realizm, ze wskazaniem plusów i minusów MLMów.


Dziś zajmiemy się ponownie tym, co poleca mistrz aspirujących zdobywców świata biznesu, czyli Robert Kiyosaki. Autor ten generalnie poleca zbudowanie dodatniego strumienia przepływu naszych finansów poprzez rozwijanie "po godzinach" własnego biznesu. Pomińmy tu sposoby jak wygenerować dodatkowe środki (oszczędzanie, redukcja wydatków, nabywanie aktywów /używam tego terminu w rozumieniu ekonomicznym!/ przynoszących zysk), skupmy się na następnym kroku, tj. założeniu własnego biznesu "po godzinach".

Popularny autor i środowisko MLMowców, wśród których  Kiyosaki jest tak popularny, ogólnie rzecz biorąc popełnia jeden błąd nazywając MLM własnym biznesem.

MLM nigdy nie był, nie jest i nie będzie własnym biznesem!

Stwierdzenie "własny biznes MLM" jest oksymoronem, sztuczką psychomanipulacyjną.

Jesteś MLMowcem? Tłuczono ci na szkoleniach, że teraz masz własny biznes, burzysz się na moje stwierdzenie?! Bardzo dobrze! Mam nadzieję, że skłoni Cię to do zbadania tematu dogłębnie.

Biznes MLM nigdy nie jest Twój! Jesteś zależny od struktury, w której działasz, jesteś zależny od polityki centrali firmy, która może zmienić warunki gry. Podpisujesz umowę/regulamin danego MLMu, która zwykle niejasno precyzuje co wolno, a co nie wolno nie definiując precyzyjnie pojęcia "działanie na szkodę firmy".

W praktyce nie raz liderzy, którzy zbudowali sobie aktywne, dobre struktury w więcej niż jednym MLMie nagle je tracą, po wejściu na wyższy poziom, z artykułyu"działania na szkodę firmy", mimo że MLMy działają w wydawałoby się różnych branżach np. kosmetyki i preparaty pro-zdrowotne. Nie wierzysz? Poczytaj dogłębnie blogi i fora MLMowców.

Jest wiele sposobów wykoszenia Cię z biznesu lub obcięcia dochodów z MLM jeśli ktoś będzie miał w tym interes. Przeanalizuj regulamin MLM ze znajomym prawnikiem, przekonasz się.

W MLM w najlepszym przypadku jesteś czymś w rodzaju ajenta - ale nie jest to "własny biznes", co nie przeszkadza zarabiać pieniędzy, jeśli jesteś w tym dobry.

Zatem co ja Tobie proponuję? Realistyczne podejście, realistyczne oczekiwania co do MLM, pozytywne działanie po zaznajomieniu się z faktami.


niedziela, 25 sierpnia 2013

Wynajmowanie domku letniskowego w praktyce.

Dzisiejszy wpis publikuję na WordPressie i poświęcam go dalszej części rozmyślań o inwestycji w domek letniskowy. Tym razem bardziej rozbudowany artykuł, oby mi czytelnicy byli zadowoleni.

Co do różnych uwag, że jeden artykuł się podoba, drugi nie. Masz czytelniku uwagi krytyczne? Napisz odkrywczy i głęboki artykuł - wyślij mi go na e-mail i uzgodnimy jego publikację na moich blogach.


Myślicie o inwestycji w nieruchomość wczasową? Zapraszam!
  

Inwestycja w nieruchomość letniskową. Wynajmowanie domku letniskowego w praktyce.


piątek, 23 sierpnia 2013

Góral o biznesie w górach... czyli jednak nieruchomość w górach?

Słucham dziś w radiu wywiadu z Góralem, któremu prezenterka mówi, że nad morzem kończy się już sezon letni, sezonowe biznesy się powoli zamykają, a sprzedawcy na nadmorskich straganach robią mega przeceny i wyprzedaże.


Góral mówi... eee spokojnie... w górach na południu sezon letni trwa trochę dłużej, a z resztą zaraz rozpocznie się sezon jesienny i przyjadą amatorzy gór jesienią, a gdy się jesienny skończy zacznie się sezon zimowy, po zimowym wiosenny i tak dalej na okrętkę. Żadnych przecen i wyprzedaży nie będzie. U nas interes idzie okrągły rok.

Zatem nie pozostaje mi nic innego niż szukać nieruchomości atrakcyjnej i latem i zimą, najlepiej w pobliżu dobrego ośrodka narciarskiego. Mimo, że sam sportów zimowych nie lubię i jestem entuzjastą gór w okresie wiosna-lato-złota jesień, to przecież narciarzy w otoczeniu jest dostatek, więc o wynajem nieruchomości zimą nie będzie trudno!

Morze i jezioro jednak odpada! Góry to jest biznes, z resztą jak sam Góral mówił w wywiadzie.

wtorek, 20 sierpnia 2013

Inwestycja dla przedsiębiorcy - domek letniskowy nad jeziorem, nad morzem czy domek w górach?

Rozmawiałem dziś z pewnym mądrym i starszym przedsiębiorcą, Rozmawialiśmy o inwestycjach w nieruchomości rekreacyjne. Moim naturalnym środowiskiem jest pojezierze, wychowałem się nad jeziorem i czymś naturalnym jest dla mnie to, że rodzina posiada domek letniskowy nad jeziorem - oczywiste, że w moich przyszłych inwestycjach w nieruchomości rozpatrywałem wariant kupna nieruchomości nad jeziorem lub nad morzem.


A jednak... są ku temu przeciwwskazania.

Dom nad jeziorem jest aktywem przynoszącym ujemny strumień pieniężny. Jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć o strumieniu przepływu pieniądza zapraszam TUTAJ. Dlaczego tak się dzieje?

Dom nad jeziorem jako atrakcja turystyczna może być wykorzystywany zasadniczo w sezonie letnim. Poza sezonem miejscowości na pojezierzach świecą pustkami, podobnie ma się z większością miejscowości pomorskich. Celem większości okolicznych mieszkańców jest jakoś przeżyć do sezonu, kiedy znów zacznie się jakieś życie. Nieliczni posiadacze domów zbudowanych w technologii całorocznej cieszą się wiosną nad jeziorem oraz jesienią, o ile trafi się złota polska jesień, grzybobranie, rowery, spacery... jednakże nie jest to jakaś mega-atrakcja i coś unikalnego. Nie liczyłbym na jakieś zyski z potencjalnego wynajmu domu poza sezonem, o ile jakiekolwiek zyski.

Inaczej rzecz ma się w górach.

Poza etapami przejściowymi zarówno sezon zimowy, jak i okres wiosna-lato-jesień są owocne dla posiadacza domku. W pierwszym sezonie taka nieruchomość stanowi atrakcje dla narciarzy, w kolejnym dla amatorów wędrówek górskich (do których sam się zaliczam... i właśnie z rodziną planuję wyjazd w góry!).

Potencjalnie taka nieruchomość może być wykorzystywana przez cały rok, jeśli nie na potrzeby własne (a człowiek po prostu MUSI gdzieś wypocząć i wydać pieniądze na wynajem/wakacje), to na wynajem dla osób trzecich.

Nieruchomość w górach wydaje mi się strzałem w dziesiątkę!  

A co wy o tym myślicie?

wtorek, 25 czerwca 2013

Kojelna próba migracji na WordPress.

Próbuję właśnie przemigrować na WordPress i własny niezależny hosting z blogiem głównym - korzystam z Linuxpl.com, którego button możecie zobaczyć po prawej stronie.

Tym razem nie korzystam z gotowego szablonu, ale sam modyfikuję kod domyślnego układu WordPressa by doprowadzić go do funkcjonalności mniej więcej na poziomie podstawowego Max Magazine. Na razie efekt wygląda tak: Oszczędzanie - blog.

WordPress to bardzo ciekawa platforma i dość dobrze nauczyłem się ją konfigurować od czasu moich pierwszych prób migracji. Napiszę jeszcze kilka słów o postępach w migracji oraz o tym, czy ten CMS można wykorzystać w prowadzeniu strony firmowej.

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Początki kariery zawodowej autora - kto na pewno nie dostanie dobrej pracy - jak założyć własną firmę - jak trafić na właściwy pomysł.

Witajcie, to dalszy ciąg nagrania audio o karierze zawodowej i założeniu własnej firmy.

Tym razem NIE jest to nagranie przeznaczone dla każdego, z resztą tak jak ten blog. Audycja jest dość długa, nagrywam ją późno... po treningu, słychać na pewno lekkie zmęczenie, także nie namawiam tym razem i nie zapraszam do wysłuchania ogółu czytelników. W przyszłości może tego typu treści częściowo zamknę np. social lockiem, zobaczymy.

Jeśli trafiłeś/trafiłaś tu przypadkiem to na pewno nie jest post dla Ciebie i Cie nie zainteresuje.

Dla tych których to dotyczy zamieszczam link:


http://rwks.wrzuta.pl/audio/2oVGLdABOtm/glos-0033

Nagranie kieruję do ludzi młodych, mających trudności ze znalezieniem pracy, ludzi po tzw. popularnych kierunkach studiów. Dedykuję ją szczególnie kolegom i koleżankom, którzy ustosunkowali się do poprzedniego posta audio.

Obróbka cyfrowa zdjęć?
Czy to ciekawy biznes?

Nagranie audio o jednym z pierwszych "biznesów" autora bloga. Jak "z niczego" wystartować z firmą.



Dziś prezentuję ciąg dalszy wczorajszego postu:

http://rwks.wrzuta.pl/audio/8VBSAApNo0Q/glos-0032

Zapraszam do dyskusji!

niedziela, 2 czerwca 2013

Moja pierwsza praktyka zawodowa.

Pamiętam w okolicach roku 2000 Monikę - koleżankę z kierunku ekonomicznego, która przyszła do mnie dumna jak paw. Mówi: Zdobyłam letnią praktykę w banku! Uff... 3 miesiące, a ile trzeba było się nachodzić? Ile znajomości ruszyć? Zadziałał tu ostro ojciec kolegi - jej chłopaka - lokalny biznesmen do spółki z ojcem dziewczyny, który miał pośrednie interesy związane z rzeczonym bankiem.

Praktyki koleżanki były oczywiście za darmo i nie był to odosobniony przypadek. Większość z moich znajomych praktykowała za darmo, bądź tylko z niewielkim dofinansowaniem lokalowym z uczelni.

Ja w Wielkim Mieście nie miałem za bardzo znajomości w branżach, które kwalifikowałyby się do moich praktyk.

Nie zdobyłem prawdziwej praktyki.... nawet za darmo... mimo że bardzo się starałem.

Młodsi o te "pół pokolenia" rówieśnicy/koledzy kiedy o tym opowiadam śmieją się... jak to... za darmo?

Tak... ja marzyłem o tej praktyce za darmo w oszklonym biurowcu, jednak przed rzeczonym biurowcem mogłem jedynie zatrzymać się, spojrzeć do góry i westchnąć.
Praktyka na zielonej łączce?

Wymaganą do zaliczenia studiów praktykę zdobyłem po znajomości w małej firmie znajomych nie związanej ze specjalnością główną, którą nieco na siłę uzasadniłem na uczelni.

Wyobraźcie sobie tą ciemną dolinę w jakiej znalazłem się ja i niektórzy z moich znajomych. Rynek pracy tak totalnie przesycony, że harowanie za darmo w jakiejś firmie w szklanym biurowcu jako szeregowy przydupas w marynarce pod krawatem, było wielką nobilitacją.

A praca? Wolne żarty. Bez mocnych znajomości?

Powiem wam, że nawet się trochę podłamałem, ze dwa lub trzy dni, po odmowie ostatniej możliwej do zdobycia praktyki (za darmo) byłem w nieźle skopanym humorze, bo to de facto równało się niemożności zdobycia pracy po studiach w zawodzie kierunkowym...

...po tym krótkim czasie usiadłem, przemyślałem sobie pewne sprawy i zmieniłem swoje podejście do pracy i biznesu na zawsze... przestałem szukać pracy.... zupełnie....


...zacząłem szukać klientów. A zacząłem, skoro świat korporacyjny był wtedy niedostępny, od kariery ze szmatą i szczotką w ręce.

piątek, 1 marca 2013

Praca w domu.

Dziś przypominam post dot. osób przeprowadzających się do mniejszego miasta lub po prostu rezygnujących z tradycyjnej wielkomiejsko-korporacyjnej pracy na rzecz niezależnej pracy w domu, pracy przez internet i co za tym często idzie przejściu na własny rozrachunek - samozatrudnienie - małą firmę, home office...

Nasze wymarzone home office, nasz raj na ziemi i czasem piekło rodzinne.

Rozpiskę problemów (zebranych po rozmowach z kilkoma freelancerami) czas zacząć:

Rodzice! Baczność, i w żadnym wypadku spocznij!
Rodzice w tym samym mieszkaniu lub w pobliżu (w promieniu kilkunastu km) - to zmora niejednego freelancera. Szczególnie jeśli to są rodzice-etatowcy z wpojonym systemem klasycznej pracy 8h.

Teksty rodziców freelancerów mieszkających razem:

- Przestań siedzieć w domu i idź w końcu do jakiejś ludzkiej pracy.

- Choć tu na chwilę i pomóż.

- Co ty mi gadasz, że pracujesz, przecież widzę że pierdzisz w stołek przy komputerze.

- Chleba nie ma. Boli mnie w krzyżu, poszedłbyś teraz.

- Kosz już pełny. No idź. Pobawisz się w komputer później.

- Ty tylko siedzisz i nic nie robisz, a ja w twoim wieku to....


Nieśmiertelny tekst rodziców po nieudanej transakcji, stratach, chwilowym przestoju w interesie, zdenerwowaniu i chęci wygadania się komukolwiek zaufanemu w pobliżu z naszych bolączek.


- A widzisz. Trzeba było ojca/matki słuchać. Z twoim mózgiem to byłbyś już asystentem kierownika w zakładzie XYZ, a może nawet młodszym kierownikiem. Tyle czasu zmarnowałeś przy tym komputerze.

- No, mam nadzieję, że wreszcie zmądrzałeś i poszukasz sobie prawdziwej pracy. Wystarczy tych dyrdymałów i siedzenia na tyłku w domu.





Rodzina mieszkająca w pobliżu! Też nie ma lekko!


- Dlaczego mam informować cię telefonicznie o moich wizytach? Przecież cały czas jesteś w domu?! Co - ty jesteś minister, że trzeba się umawiać? Zwariowałeś do reszty od tego komputera?!


I tutaj uraza z powodu zranionej dumy.

- Byłam pod twoimi drzwiami i pocałowałam klamkę! Wiem że byłeś w domu! Jak tak możesz traktować rodzinę! 

Tekst osoby z rodziny, która oczywiście nie powiadomiła telefonicznie o swoich niezapowiedzianych odwiedzinach. A ty w tym czasie byłeś na słuchawkach przy komputerze/odbywałeś telekonferencję i nie mogłeś się oderwać (a przecież non stop, co 10 minut, ktoś wali do drzwi lub dzwoni na domofon - akwizytorzy, żebracy, spółdzielnia, poczta, ulotki, reklama Tesco, reklama Auchan, reklama Kaufland, itp. ... skąd u licha miałeś wiedzieć). I tutaj czasem rozpoczynające się "głupie dyskusje" w rodzinie.

Nasi kochani bliscy!

Co najdziwniejsze problemy ze zrozumieniem "freelancera" mają ludzie inteligentni, wykształceni, na klasycznych etatach. Wiele razy słuchający naszych argumentów. Po wielu tłumaczeniach i wyjaśnieniach co do charakteru pracy zdalnej. Jednak jak to wspomniałem wcześniej: "Racja jest jak d**a, każdy ma swoją"...

niedziela, 10 lutego 2013

Predyspozycje do prowadzenia firmy. Psychologia biznesu.


W czasie rodzinnych spotkań miałem okazję rozmawiać na temat pracy i biznesu z osobami pracującymi na etacie. Rozmawialiśmy o wadach i zaletach dwóch typów pracy, ze wskazaniem na relatywne bezpieczeństwo pracy etatowej w czasie rzekomo panującego teraz kryzysu. (Co do tego bezpieczeństwa nie byłbym taki pewien).

Wskazałem, że po latach prowadzenia własnych interesów, nie byłbym w stanie wytrzymać na etacie. Rutyna, stabilizacja, przewidywalność, która dla etatowców jest zaletą, dla mnie jest niemalże wadą. Potrzebuje wyzwań, zmian, okazji, elementu ryzyka rynkowego. Lubię to.


Do prowadzenia własnego biznesu, a nie jest to w Polsce forma aktywności, której ktokolwiek by sprzyjał, poczynając od polityków, po zwykłych ludzi na ogół nienawidzących prywaciarza, potrzeba jest odrobinę buntu i przekory - odrobiny postawy aspołecznej, stanięcia okoniem wobec „stada“ które zmierza na bezpieczne pastwisko pod nazwą „etat“.

Do prowadzenia biznesu trzeba uporu, ale także elastyczności i gotowości na zmianę swoich poglądów, punktu widzenia, zwyczajów - czyli po prostu dostosowania się do rynku. Trzeba być wytrwałym i silnym jak osioł, ale nie głupim i upartym jak osioł.

Do prowadzenia biznesu trzeba tez otwartości i pokory. Mi kiedyś zdarzyło się, że w panelu dyskusyjnym na spotkaniu biznesowym wybrałem grupę stojącą w opozycji do telepracy, e-biznesu oraz zwiększaniu roli internetu w biznesie, natomiast niecały rok po tym spotkaniu prowadziłem już nieźle prosperujący e-biznes, jeden z pionierskich e-biznesów w Polsce, bazujący właśnie na ideach moich niedawnych przeciwników.

Do niedawna uważałem społecznościówki za przejściową modę i ogromną stratę czasu (jak dla mnie np. N-K to był niewypał), jednak dałem się znajomym namówić na prowadzenie profilu na FB, adminuję także fanpage rodzinnej firmy oraz firmy kolegi, oraz blogi komercyjne kilku innych firm na kilku platformach społecznościowo/blogowych, testuję także  swój profil zawodowy na G+ i kilka innych rozwiązań. Jestem w tym dobry i osiągam wyniki, na tyle, że różni ludzie z otoczenia zaczynają mnie sami prosić o pomoc w internetowej promocji swoich firm.

Ale dość tej autopromocji. Po prostu gdybym był nieprzejednany w raz utrwalonym poglądzie (a znam takie osoby) tkwiłbym w miejscu...

...a w biznesie trzeba iść naprzód!

sobota, 9 lutego 2013

Zarabianie w internecie. Dlaczego systemy reklamowe czasem oszukują wydawców.

Rozmawiając często z autorami blogów dowiedziałem się paru ciekawych rzeczy, mianowicie to, że większość bloggerów została chociaż raz oszukana przez firmy - systemy reklamowe w internecie...

Po pierwsze moich rozmówców znam od dawna i jestem pewien ich uczciwości. A nawet jeśli są to ludzie obcy - to pierwsza sprawa jest jasna. Żaden myślący autor nie siedziałby i nie oszukiwał. Byle automat, czy mechanizm analizujący IP jest w stanie to wychwycić.

Człowiek, który jest na tyle inteligentny, by założyć i skonfigurować bloga - jest w stanie zrozumieć mechanizmy zabezpieczające przed możliwymi nadużyciami i po prostu przestrzegać regulaminu firm reklamowych.

Dlaczego mimo wszystko konta polskich użytkowników systemów reklamowych są często kasowane - i to najczęściej w momencie, kiedy dochodzą oni do progu wypłaty!?

Pierwsza sprawa staje się jasna. Jest nas po prostu "legion" - jest nas tylu, że nie stanowimy, jako jedna protestująca osoba, jakiegokolwiek zagrożenia prawnego, czy marketingowego dla firm reklamowych.

Nawet jeśli któryś z nas się zbuntuje i zrezygnuje z używania systemu - na jego miejsce jest 3 innych chętnych pisać bloga i marzyć o "zarabianiu w necie". Firmy oferujące tzw. zarabianie w internecie mają idealne żerowisko.

Niestety chłopaki (i dziewczyny) między nami blogerami nie ma za wiele lojalności i każdy martwi bardziej o te swoje $0,34 dziennie, które wyklikali userzy, niż o swój (nasz) honor.

Łatwo policzyć ile ma firma reklamowa, która zabanuje powiedzmy tysiąc użytkowników tuż przed, albo w chwili wypłaty tych $100 czy chociażby (na nasze polskie warunki) tych 100 zł.

Prezes kupił nowy samochód. Kto za to zapłaci?


No i mamy wielką "tajemnicę". Po prostu kantują nas, bo mogą. Żaden z nas nie pójdzie do sądu o 100 zł, czy dajmy na to $100, bo to w tym kraju się nie opłaca, a ci, którym kont nie skasowano, łudzą się, że jak będą siedzieć cicho, to swoją dolę w końcu dostają... no i na ogół dostają.... raz... dwa... a nawet trzy.... a potem... bęc...

...tym razem nowego auta potrzebowała asystentka prezesa?



wtorek, 22 stycznia 2013

Oszczędni kontrahenci zaprawiający się przed imprezą. Żołądkowa czy Biała?

Parę lat temu jechałem z kontrahentami z pewnego pięknego miasta, nad pewną piękną rzeką (z uwagi na kontynuację interesów nazwy miasta i rzeki nie podam, ale odwiedzić... Warto). No więc lądujemy przed lokalem wypasioną furą i wszystko na glanc i na parkingu pojawia się do mnie pytanie...

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...