Rozmawiałem dziś z pewnym mądrym i starszym przedsiębiorcą, Rozmawialiśmy o inwestycjach w nieruchomości rekreacyjne. Moim naturalnym środowiskiem jest pojezierze, wychowałem się nad jeziorem i czymś naturalnym jest dla mnie to, że rodzina posiada domek letniskowy nad jeziorem - oczywiste, że w moich przyszłych inwestycjach w nieruchomości rozpatrywałem wariant kupna nieruchomości nad jeziorem lub nad morzem.
A jednak... są ku temu przeciwwskazania.
Dom nad jeziorem jest aktywem przynoszącym ujemny strumień pieniężny. Jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć o strumieniu przepływu pieniądza zapraszam TUTAJ. Dlaczego tak się dzieje?
Dom nad jeziorem jako atrakcja turystyczna może być wykorzystywany zasadniczo w sezonie letnim. Poza sezonem miejscowości na pojezierzach świecą pustkami, podobnie ma się z większością miejscowości pomorskich. Celem większości okolicznych mieszkańców jest jakoś przeżyć do sezonu, kiedy znów zacznie się jakieś życie. Nieliczni posiadacze domów zbudowanych w technologii całorocznej cieszą się wiosną nad jeziorem oraz jesienią, o ile trafi się złota polska jesień, grzybobranie, rowery, spacery... jednakże nie jest to jakaś mega-atrakcja i coś unikalnego. Nie liczyłbym na jakieś zyski z potencjalnego wynajmu domu poza sezonem, o ile jakiekolwiek zyski.
Inaczej rzecz ma się w górach.
Poza etapami przejściowymi zarówno sezon zimowy, jak i okres wiosna-lato-jesień są owocne dla posiadacza domku. W pierwszym sezonie taka nieruchomość stanowi atrakcje dla narciarzy, w kolejnym dla amatorów wędrówek górskich (do których sam się zaliczam... i właśnie z rodziną planuję wyjazd w góry!).
Potencjalnie taka nieruchomość może być wykorzystywana przez cały rok, jeśli nie na potrzeby własne (a człowiek po prostu MUSI gdzieś wypocząć i wydać pieniądze na wynajem/wakacje), to na wynajem dla osób trzecich.
Nieruchomość w górach wydaje mi się strzałem w dziesiątkę!
A co wy o tym myślicie?