Dzisiejszy post nie będzie garścią sportowych motywacyjnych sloganów, ale czysto biznesowym spojrzeniem na tematykę siłowni.
Tak, chodzę na siłownię, jasne. Wybrana siłownia nie jest jednak przypadkowym lokalem, ale w miarę kulturalnym klubem, gdzie przychodzą ludzie z firm (często właściciele innych firm), którzy chcą się rozruszać po godzinach w przyzwoitych warunkach.
Na siłowni ćwiczę, nie obijam się - ale także nie jestem samotnikiem siedzącym w kapturze, ze słuchawkami na uszach, gibającym się na ławce między seriami - o nie!
Na dobrej siłowni także się rozmawia, nawiązuje kontakty, mnóstwo kontaktów, robi interesy, poleca swój biznes. Oczywiście wszystko długotrwale, powoli, naturalnie - nie wolno uprawiać nachalnej akwizycji!
Sam nawiązałem już kilka kontaktów, zdobyłem mnóstwo informacji na różne tematy, a także zrobiłem kilka dobrych interesów - właśnie na siłowni, oczywiście wszystko na przestrzeni ok. 10 miesięcy - spokojnie, naturalnie, bez jakiejkolwiek nachalności (ludzie nie lubią "akwizycji").
Na przykład: Rozmawiam ze znajomym (treningowym znajomym) co jakiś czas już w sumie kilka miesięcy i czasem dopiero pojawia się pytanie - Jak dzisiaj w pracy... bo u mnie ciężko? A co robisz? No wiesz mam własną firmę w centrum i.... A za tydzień od rozmowy ubijam interes, z którego obie strony są zadowolone.
P.S. Zainteresowanych siłownią zapraszam na blog Siłownia, fitness, sport...
o zaprzyjaźnionego (starszego) właściciela firmy podobną rolę odgrywa gra w tenisa
OdpowiedzUsuńw moim pokoleniu/środowisku sprawdza się własnie siłownia/klub fitness