Dziś przypominam post dot. osób przeprowadzających się do mniejszego miasta lub po prostu rezygnujących z tradycyjnej wielkomiejsko-korporacyjnej pracy na rzecz niezależnej pracy w domu, pracy przez internet i co za tym często idzie przejściu na własny rozrachunek - samozatrudnienie - małą firmę, home office...
Nasze wymarzone home office, nasz raj na ziemi i czasem piekło rodzinne.
Rozpiskę problemów (zebranych po rozmowach z kilkoma freelancerami) czas zacząć:
Rodzice! Baczność, i w żadnym wypadku spocznij!
Rodzice w tym samym mieszkaniu lub w pobliżu (w promieniu kilkunastu km) - to zmora niejednego freelancera. Szczególnie jeśli to są rodzice-etatowcy z wpojonym systemem klasycznej pracy 8h.
Teksty rodziców freelancerów mieszkających razem:
- Przestań siedzieć w domu i idź w końcu do jakiejś ludzkiej pracy.
- Choć tu na chwilę i pomóż.
- Co ty mi gadasz, że pracujesz, przecież widzę że pierdzisz w stołek przy komputerze.
- Chleba nie ma. Boli mnie w krzyżu, poszedłbyś teraz.
- Kosz już pełny. No idź. Pobawisz się w komputer później.
- Ty tylko siedzisz i nic nie robisz, a ja w twoim wieku to....
Nieśmiertelny tekst rodziców po nieudanej transakcji, stratach, chwilowym przestoju w interesie, zdenerwowaniu i chęci wygadania się komukolwiek zaufanemu w pobliżu z naszych bolączek.
- A widzisz. Trzeba było ojca/matki słuchać. Z twoim mózgiem to byłbyś już asystentem kierownika w zakładzie XYZ, a może nawet młodszym kierownikiem. Tyle czasu zmarnowałeś przy tym komputerze.
- No, mam nadzieję, że wreszcie zmądrzałeś i poszukasz sobie prawdziwej pracy. Wystarczy tych dyrdymałów i siedzenia na tyłku w domu.
Rodzina mieszkająca w pobliżu! Też nie ma lekko!
- Dlaczego mam informować cię telefonicznie o moich wizytach? Przecież cały czas jesteś w domu?! Co - ty jesteś minister, że trzeba się umawiać? Zwariowałeś do reszty od tego komputera?!
I tutaj uraza z powodu zranionej dumy.
- Byłam pod twoimi drzwiami i pocałowałam klamkę! Wiem że byłeś w domu! Jak tak możesz traktować rodzinę!
Tekst osoby z rodziny, która oczywiście nie powiadomiła telefonicznie o swoich niezapowiedzianych odwiedzinach. A ty w tym czasie byłeś na słuchawkach przy komputerze/odbywałeś telekonferencję i nie mogłeś się oderwać (a przecież non stop, co 10 minut, ktoś wali do drzwi lub dzwoni na domofon - akwizytorzy, żebracy, spółdzielnia, poczta, ulotki, reklama Tesco, reklama Auchan, reklama Kaufland, itp. ... skąd u licha miałeś wiedzieć). I tutaj czasem rozpoczynające się "głupie dyskusje" w rodzinie.
Nasi kochani bliscy!
Co najdziwniejsze problemy ze zrozumieniem "freelancera" mają ludzie inteligentni, wykształceni, na klasycznych etatach. Wiele razy słuchający naszych argumentów. Po wielu tłumaczeniach i wyjaśnieniach co do charakteru pracy zdalnej. Jednak jak to wspomniałem wcześniej: "Racja jest jak d**a, każdy ma swoją"...
Jak już pisałam na drugim blogu, masz dziwną rodzinę, ale już mniej więcej przez ciebie wychowaną ;)
OdpowiedzUsuńAle współczuję każdemu, kto ma tak mało kumatych rodziców jak z przytoczonych przykładów. Mam to szczęście, że dla obojga komputer to narzędzie pracy i nie widzą nic dziwnego w pracy w domu, więc chyba powinnam skakać pod sufit z radości ;)
że tak powiem, mam rodzinę bardzo inteligentną, ale nieprzeciętnie upartą
Usuńprzykłady podane naprawdę pochodzą z rodziny mojej, ale w większości z relacji kilku znajomych freelancerów
Jestem trochę zaskoczony, bo ja takich tekstów nie słyszałem. Ludzie rozumieją, że pracuję w domu i nie rzucają dziwnych uwag. Niektórzy zazdroszczą, że nie musze dojezdzać do pracy. Problem jest tylko z telefonami i wiadomościami na Gadu-Gadu, ciągle ktoś chce pogadać.
OdpowiedzUsuńosobne GG/skype/tlen dla klienta, osobne dla znajomych - i to drugie status ukryty w czasie pracy :>
UsuńTelefon jest do dzwonienia, nie odbierania (chyba że od klienta), a i gg w czasie pracy to po co? :D
OdpowiedzUsuńTak na serio, niestety widzę wokół u niektórych pechowców że mają podobne mało kumate rodziny. Widać to w mniejszych miejscowościach (pochodzę z takiej),każde odstępstwo od pracy etatowej to jakieś dziwadło nawet dla najbliższych... trudno zmienić ludzi i ich koncepcję świata.
tak, ja też pochodzę spoza dużego miasta
Usuńale niektórzy z moich znajomych mieli problemy akurat z wielkomiejskimi rodzicami
Osoby trzecie to pół biedy. Najgorsze jak człowiek nie ma samozaparcia żeby rozwiązać założone sobie cele, tak jak ja w chwili obecnej. Tak też trafiłem na tego bloga, z "nudów"...
OdpowiedzUsuńpzdr