piątek, 19 października 2012
Sierotki Marysie po studiach wyższych. Idiotyzmy na studiach dziennych, których doświadczyłem,
Ten krótki post jest zainspirowany wypowiedzią kol. arszu na temat 'praktyków' po studiach:
Co do szkolnictwa, z moich obserwacji i przebywania z takimi „wykształciuchami” na dzień dzisiejszy to najlepsi są ci co kończyli technika tudzież zawodówki, itd. poszli do pracy i studiowali zaocznie. Mają najlepsze rozeznanie teoria a praktyka. Fakt że nigdy nie wchłonęli tyle wiedzy co na dziennych bo, na to czasu nie mają ale z kolei lepiej wiedzą co im jest przydatne czego warto się uczyć co olać i tylko zdać. Potem są od razu pełnowartościowymi inż. mgr. doświadczeniem również życiowym a nie takie sierotki Marysie z rozbuchanymi ambicjami i sianem w głowie
http://tombula.wordpress.com/2012/10/17/feudalizm-2000/
Byłem na studiach dziennych i powiem tak - wchłoniesz tam dużo rzeczy, ale wiedzy niekoniecznie więcej niż na zaocznych.
Punkt A:
Według mnie studenci dzienni są (a przynajmniej w moich czasach byli) niesamowicie obciążeni czymś co nazywam "wiedzą balastową" czy "przedmiotami balastowymi" - a więc dodatkami tworzonymi po to, by znajomi znajomych mieli pracę, posady i pensje na uczelni.
Niektóre przedmioty są zupełnie niepotrzebne i rzekłbym "fikcyjne", bez jakiegokolwiek oparcia w rzeczywistości, niektóre przedmioty niejako "poniżają" studenta, jako dorosłego, pełnoletniego człowieka.
Do pierwszej grupy zaliczam przedmioty w stylu: "Etyka w biznesie". Ludzie dajcie spokój!? Jaki jest sens wprowadzać do programu studiów takiego umoralniającego gniota, w dodatku na ostatnich latach studiów, kiedy poważny człowiek ma już swoje wizje na świat, poglądy osobiste, a wszystko i tak zweryfikują realia pracy/biznesu/korporacji, Jaki koń jest każdy widzi. Robienie z tego przedmiotu? Oż... ja pierdzielę....
Do drugiej grupy zaliczam obowiązkowy, przynajmniej na moich studiach WF. Dorośli, pełnoletni ludzie są zmuszani do "ganiania za ping-pongiem" czy innego odbijania piłeczki. Pamiętam np. trudny okres kolokwiów, permanentny deficyt czasu, całkowite przemęczenie i nagle wybija godzina i muszę dojeżdżać do ośrodka sportowego na drugi koniec miasta, uczestniczyć w zajęciach WF, spocony w pośpiechu wracać, potem prysznic, coś do zjedzenia i prawie całe popołudnie zleciało - a następnego dnia ważne kolokwium które oblewasz, bo zabrakło ci te 2-3h na powtórzenie! Nieobecność na WF może jednak sprowadzić większe kłopoty i brak zaliczenia semestru! Co za dziadostwo!
Punkt B:
Co do moich dziennych - byłem tym studenciakiem, który jak najszybciej chciał przejść w życie zawodowe czy też pół-zawodowe, pracowałem w czasie studiów, kombinowałem interesy, dorabiałem.
Było to możliwe dlatego, że zwalniałem się, załatwiałem i nie chodziłem na większość wykładów, semestry zaliczając poświęcając 2-3 dni na nauczenie się materiału z całego semestru z notatek koleżanek i skryptów uczelnianych.
I co najdziwniejsze - pisałem o tym kiedyś na R-O moi rówieśnicy tym (moim dorabianiem) w pewien sposób gardzili. (Może dlatego, że w pewien sposób były to tzw. elitarne studia).
Nie wiem jaką wiedzę wchłonęli niektórzy koledzy i koleżanki ze studiów dziennych - jednego jestem pewien - wchłonęli dużo lenistwa, dużo zadufania w sobie, dużo przekonania o własnej wyższości nad ciemnym ludem naokoło.
No i stąd teraz taka sierotka Marysia, czy 'sierotek' Marian nie mają koncepcji co ze sobą zrobić, a często już te parę lat po studiach są, ale mają wielkie rozbuchane ambicje.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Niestety należę do tych, co mieli "Etykę w biznesie". I jeszcze musiał się z tym męczyć renomowany profesor Zawiślak.
OdpowiedzUsuńDo końca życia nie zapomnę, jak na spotkaniu dla kandydatów na SGH jakiś ważniak (pewnie rektor czy ktoś taki) mówił, że jak ktoś chce po ukończeniu tych studiów prowadzić hurtownię okien, to lepiej niech idzie gdzieś indziej. No to poszedłem gdzie indziej:)
a dlaczego nie?
UsuńZ mojego punktu widzenia widzę jeszcze taka zależność iż Ci który na studiach widzieli tylko studia jako lekarstwo i gwarancje na przyszłe życie siedzą na dupach w domu albo robią coś z goła innego aniżeli wyuczony zawód. A kompletnym dnem jest powrót na matczyną uczelnię na kolejne tym razem doktoranckie studia. tym samym osoby które nie poradziły sobie w życiu , uciekły z niego przy pierwszym z nim zderzeniem będą uczyć kolejnych zapatrzonych w studia wielkich studenciaków
OdpowiedzUsuńWF bywa tylko na pierwszym roku. Godzina tygodniowo, więc bez przesady. Ja specjalnie nawet zapisałem się dodatkowo w ramach WFu na basen i ping pong, bo jako główną dyscyplinę wybrałem siatkówkę.
OdpowiedzUsuń